Forum
Dyskusja na temat
Strona: < poprzednia | 1 | 2 | następna >
29-06-2016
Wacław
Byłem z siostrą na Swistówce Roztockiej w środ 22 czerwca i wtedy śmigłowiec kręcił kółka nad Dol. 5 Stawów. Faktycznie, 65-letni samotny turysta spadł spod Niebieskiej Turni do Dol. pod Kołem, w górnej części Piątki. Śmiertelny upadek.
Dzień później /wg kroniki topr/ turysta poprowadził swą matkę na Orlą Perć - na najtrudniejszy odcinek od Koziej P. po Kozi Wierch. Tam osoba wprowadzana, w środku trasy doznała wstrząsu wysokościowego, nie mogła kontynuować drogi. Znów interwencja śmigłowca TOPR i ratowników, tym razem skuteczna.
Piszę w sąsiednim temacie pt. "włóczęga" jak ostrożnie wiodłem swą siostrę w Tatry. Zrezygnowała ze Smoczej Jamy widząc, żę tam drabinka i łańcuchy, nie weszła na Giewont,, gdy zobaczyła z bliska Łańcuchy, będąc ponad Wyżnią Kondracką.
Zadziwiająca jest bezmyślność tego młodego człoweka. Chyba się uparł, by mamie udowodnić jaki z niego zuch. Ale robić coś takiego kosztem matki ???
02-07-2015
Jacek Balázs (jacek.balazs@gmail.com)
Wacławie - piękna relacja z akcji, zazdroszczę, że byłeś tak blisko! A jednocześnie lepiej zapobiegać. Szczególnie mocno trzeba uważać przy zejściach, a tym bardziej gdy się jest już zmęczonym i zmysły potrafią się niepostrzeżenie "układać do snu" . Dzięki za zdjęcia, robią wrażenie!
01-07-2015
Wacław
cd. komentarza do akcji TOPR zamieszczonej w fotogalerii.
Początkowo myślałem, że akcja potoczy się po "lądzie", gdyż był niski i zmienny pokład chmur, tzn. 1600-1800 m. i potrwa 2-3 godz.
Poza tym wiało. Tymczasem śmigłowiec przyleciał szybko - "od dołu" wykorzystując głęboką Roztokę.
Trudność z "zawieszeniem" maszyny nad miejscem wypadku polegała na tym, że ścieżka w tym punkcie wiedzie trawersem stoku Świstowej Czuby i Niżnej Kopy. Oceniłem, że łopaty śmigła w kluczowym momencie dzielio 1-2 m. od listowia.
Mój znajomy, płk. WP i były pilot śmigłowcowy Jerzy W. który przed ponad 20 laty pokazowo w ramach szkoleń TOPR wylądował m. in. na Buli pod Rysami, po obejrzeniu ww zdjęć podobnie wysoko ocenił poziom wyszkolenia załogi uczestniczącej w tej akcji.
Jednym słowem, na skuteczną pomoc TOPR można liczyć, ale liczmy w pierwszej kolejności na siebie, chodząc ostrożnie i uważnie.
Doradzam, a sam w 5 dni później wyrżnąłem o ziemię 100 m. powyżej Wodogrzmotów /już po ciemku/, schodząc z Jackiem B. z Koziego Wierchu.
29-06-2015
Wacław
c.d.
Gdy dotarłem do poszkodowanego od dołu, zaniechał już prób schodzenia. Nogę w okolicy kostki miał już nieźle spuchniętą. Z góry schodził przewodnik tatrzański z grupą Austryjaków. Niezwłocznie dał sygnał do TOPRu. Ja zostałem przy poszkodowanym o co przewodnik mnie poprosił, bo musiał pognać za swoją wycieczką.
Reakcja ratowników była nader szybka, mniej niż pół godziny. Śmigłowiec z wielkim kunsztem zatoczył koło pod chmurami i z jeszcze większą precyzją "stanął" tuż nad poszkodowanym. 2 ratowników desantowało się przy nim. Opatrzenie kontuzjowanego odbyło się błyskawicznie, po kilku dosłownie minutach wciągnięto go do maszyny wraz z podręcznym bagażem.
Jestem pod wrażeniem wysokich kwalifikacji całej ekipy ratowniczej i pilota. Trzeba to widzieć z bliska.
Wyrazy uznania i szacunek !
Oby się na takich tylko wypadkach kończyły wszystkie smutne wydarzenia w Tatrach. Dziękuję Agnieszce za przysłane mi zdjęcia.
29-06-2015
Wacław
Tym razem może nie lekkomyślnie a nieuważnie ! Ale efekt podobny.
We wtorek 09.06 br wybrałem się z Roztoki do Piątki. Wszedłem przy pięknej pogodzie trasą zieloną wzdłuż Siklawy. Chciałem z przyjaciółmi trochę się tam poobijać, ale ulewny deszcz, trochę gradu, skutecznie nas zapędziły do schroniska w Piątce. Trwało to do 3 godzin, toteż i czasu na spontaniczne rozmowy było sporo. Turystów zebrało się grubo ponad 100.
Kilkakrotnie byłem zapytany, którędy schodzić na dół. Wszystkim radziłem, by po deszczu wybrać zejście czarnym, bo wzdłuż Siklawy może być ślisko, zwłaszcza na wygładach polodowcowych.
Ale i tak chyba większość wybrała tą ciekawszą drogę.
Gdy doszliśmy do styku szlaków, w kierunku progu Stawiarskiego zauważyłem zbiegowisko. Polak mieszkający w Szwecji, schodząc z jeszcze starszym od siebie Szwedem, poślizgnął się i doznał urazu stawu skokowego, uniemożliwiającego schodzenie o własnych siłach.
Mam nadzieję, że Admin zamieści fotorelację z akcji TOPR, bo poprosiliśmy o jego pomoc.
cdn.
21-03-2015
renia (remagasz@wp.pl)
ale mnie Wacławie ubawiłeś, tak przyznaję że to nie byłam ja, w Dolinie Cichej byłam podczas bardzo upalnego lata no i przede wszystkim nigdy nie zdarzyło mi się iść w Tatry samej, również pozdrawiam serdecznie :)
21-03-2015
Wacław
Akurat przetoczyła się przez forum dyskusja nt wrażeń związanych z pokonywaniem trasy Ciemniak-Kasprowy.
Przytoczę zatem dość "śmieszny" wypadek, jaki się tam przytrafił dobrej turystce przed laty około 10. Pamiętam, że działo się to w czerwcu !!!
W rejonie Suchych Czub ta osoba poślizgnęła się na zmarzłym śniegu i "zjechała" po nim około 200 m. w Dolinę Cichą. Tam, poobijana utknęła w zaspie.
Sama się nie potrafiła stamtąd wydostać, z trasy czyli z góry była niewidoczna. Spędziła tam dwie doby, wreszcie ktoś usłyszał jej wołanie i zorganizował ratunek.
Dlaczego było tak źle? Bo poszła tam samotnie. Nikt nie zauważył wypadku.
Dlaczego się dobrze skończyło. ? Wedrowała z bagażem, którego nie zagubiła. Miała w nim śpiwór, czekoladę, cieplejsze ubranie. Przetrwała 2 nocne przymrozki !
Ratownicy byli miło zaskoczeni jej dobrą kondycją psychofizyczną mimo kontuzji i stresu. Oby się na takich wypadkach kończyło..
Przypominam sobie, że turystka pochodziła z Tarnowa, ale nie była nią znana nam z forum Renia !
Pozdrawiam prze okazji. wh
26-10-2014
Wacław
Uzupełnię swój ostatni wpis o wdrapywaniu się na próg tuż pod przełęczą Zawrat. Wspomniałem, że "wspólnie jakoś daliśmy radę tej przeszkodzie".
W rzeczywistości było tak: zanocowaliśmy w 4-osobowym pokoju Murowańca i dołączyło do nas dwóch młodych turystów z Poznania i W-wy, też zaskoczonych warunkami po przyjeździe. Ale te ambicje.!
Postanowiliśmy w czwórkę przejść przez Kozią Przełęcz do Piątki. Już przy wychodzeniu z kotła Zmarzłego Stawu nie mogliśmy znaleźć ścieżki pod śniegiem. Koziej przy braku widoczności szukalibyśmy na ślepo. W miarę szybko zmieniliśmy plan: przez Zawrat żlebem. Tam przynajmniej trudniej byłoby zabłądzić.
Znajomi pierwsi pokonali ten próg i mieli czekać na nas na przełęczy.
Ja pomogłem córce też się na niego wgramolić, ale po paru minutach przymiarek uznaliśmy, że ona nie będzie w stanie pomóc mi się tam wydostać. Poszła zatem do nich po pomoc. Wspólnie wyciągnęli mnie metodą rzepki tworząc łańcuch.
A co by było, gdyby poszli dalej nie czekając na nas?
Trochę tam odsapnęlibyśmy i ...odwrót, równie niebezpieczny jak wchodzenie. Na inną pomoc nie można było liczyć.
Na całej trasie natknęliśmy się tylko na jedną wchodzącą od Piątki grupkę, ale już poniżej Kołowej Czuby.
06-10-2014
Wacław
Jacek przypomniał mi moje ostatnie wchodzenie Zawratowym Żlebem, wraz z córką, za to bez jakiegokolwiek sprzętu, po zlodowaciałym śniegu. Kilkanaście lat temu w końcu września.
Niebezpieczeństwo niekontrolowanego zjazdu, zatem tragedii - było ogromne na całej długiej trasie podchodzenia. Wspięcie się na tą wantę, a raczej próg tuż pod przełęczą - niezwykle trudne. Zalodzona, prawie 2. m. ścianka, bez możliwości wyrobienia oparcia dla nogi, by się podciągnąć.
Daliśmy jakoś wspólnie radę, ale do dziś mam wyrzuty sumienia, że nie było to rozsądne i odpowiedzialne.
Wróciliśmy do Murowańca przez Rówień Waksmundzką już po zmroku.
05-10-2014
Jacek Balázs (jacek.balazs@gmail.com)
Wacławie - nie przejmuj się, było minęło, ważne że bezpiecznie dotarłeś :)
Od siebie dołożę za to krótką relację z podejścia z Gąsienicowej na Zawrat żlebem zimowym w listopadzie 2013. Podchodziłem z kijkami i w rakach czyli niby rozważnie...do czasu. W samym żlebie śniegu było sporo, więc musiałem uważać, by nie tworzyć lawinisk. Tuż pod przełęczą okazało się, że wanta przede mną była niewystarczająco zasypana śniegiem, żeby dało się na nią spokojnie wejść. Ja mimo to zaparłem się że wejdę (brakowało mi może 30 metrów do końca), więc żeby się wspiąć na wantę skróciłem jeden z kijków i użyłem jak czekana - zaparłem się nim na wierzchu wanty wbijając ostrze kijka w cienki śnieg/lód, podciągnąłem się i szczęśliwie dotarłem na przełęcz. Oznaczało to jednak obowiązkowy powrót do Zakopanego naokoło przez Piątkę i Dolinę Roztoki. Gdybym nie był w stanie się dźwignąć na wantę i poleciał do tyłu, wylądowałbym na bardzo stromym zboczu pokrytym śniegiem - to mogło by już uruchomić lawinkę. Mam nadzieję że to doświadczenie mnie czegoś nauczyło.
24-09-2014
Wacław (waclawhetman@wp.pl)
Forum ogólne zdominowane zostało przez temat: Tatry w II połowie września. Dołożę coś na marginesie tego miłego spotkania.
Umówiliśmy się wstępnie z Jackiem i Michałem w Żarskiej Chacie, ale ja docierałem tam oddzielnie po wyjeżdzie z Kielc. Tam od godz.5, Kraków 8.00, Zakopane 10.30, Siwa Polana u wylotu Chochołowskiej 11.30, Schronisko Choch.13.30, Przeł. Chochołowska 15.30, Przeł. Jamnicka przez Wołowiec 17.00. 2 godz. po czasie optymistycznego planowania. Zamiar wstępny: przez Rohacze i Smutną Przełęcz do Chaty. Wg wskazań nieco ponad 3 godz. czyli godzina po zmroku.
Ale poczułem się zmęczony, bagaż ponad 10 kg. Rohacz Ostry mnie wystraszył, pamiętałem sprzed wielu lat, że b. trudny. Wybrałem dłuższy ale bezpieczniejszy wariant schodząc do Dol. Jamnickiej a z niej na Żarską Przełęcz. Przestałem się spieszyć, o brak światła się nie bałem. Dotarłem na miejsce około 1 w nocy. Nie błądziłem, nieustannie towarzyszyły mi porykiwania jeleni wokół. Karcę się, bo tak się po Tatrach nie chodzi. Trudności w łączach komórkowych dodatkowo stresowały kolegów. Przepraszam.
26-08-2014
Dariusz K
25 sierpnia przeszedłem wraz z kolega cała Orla Perc i wspomnę o warunkach i o pewnej sytuacji. Spadł śnieg, było zimno, wiec szlak na odcinku od Zawratu do Koziego Wierchu był zlodowacialy ( i tu nadmienie, ze tego dnia TOPR udzielał pomocy na Swinicy dwukrotnie - w jednym wypadku ktoś wybrał sie w sandalach i nie mógł już zejść - refleksja przyszła za późno ). Natomiast dalej do Przełęczy Krzyzne warunki były optymalne. Po śniegu i lodzie zostały tylko wspomnienia. I tu przechodzę do zasadniczej myśli. Przed Buczynowa Przełęczą spotkaliśmy mężczyznę z 12 letnim synem. Blagalnym głosem prosił o pomoc w asekurowaniu jego dziecka, bo obaj nie maja już sił na pokonywanie szlaku. Gdy zapytałem sie dlaczego nie wybrał szlaku adekwatnego do ich możliwości, powiedział, ze spodziewał sie tu mniejszej ilości łańcuchów... Jego niezdrowe ambicje przerosły rzeczywistość. Gdy powolywalem sie na ostatnie wydarzenia (m.in. ojca z 5-cio latkiem) - nie przyjmował argumentów, tak jakby to go nie dotyczyło ...
Pisałem z komórki.
26-08-2014
Wacław
c.d.
Jak mogło do tego dojść i dlaczego?
Przypuszczam, że wpadli na pomysł, by zanocować w Piątce i w tym celu przyjechali do Palenicy B. Młodzi, zatem czuli się chyba na siłach a może jedno chciało drugiemu zaimponować, by nie wchodzić najprostszą drogą czyli Dol. Roztoki, może od Morskiego Oka przez Świstówkę? Dlaczego wybrali jeszcze trudniejszy wariant przez Szpiglasową, nie wiemy. Przy śnieżycach obydwie te trasy były nie do przejścia dla ludzi nie znających Tatr zimą. Niewidoczne pod śniegiem.
Wymagały doskonałej znajomości topografii i orientacji w terenie.
Schodząc w takich warunkach do Piątki dziewczyna złamała nogę co wykazała sekcja. Chłopak zostawił ją i poszedł po pomoc. Jak mógł ją sprowadzić, gdy była zawieja i widoczność na parę metrów. Ratownicy w takich warunkach "głupieją". Ją znaleziono przy południowym skraju Wielkiego Stawu, jego około 200 m. dalej, w znacznej odległości od szlaku.
Splot przyczyn, ale głównie lekkomyślność, przecenianie sił, lekceważenie warunków pogodowych - i dwa młode życia mniej.
Mam taką zasadę, którą dedykuję wszystkim, zwłaszcza ambitnym turystom.
Zimą nie planujcie tras, których dobrze nie poznaliście latem.
20 X to też może być zima w Tatrach.
26-08-2014
Wacław
Rozwinęła się aktualnie dyskusja na forum w temacie "Warunki w Tatrach". Powód do tego dał post i pytania Marcina.
Oceniłem jego zamiar krytycznie, może zanadto i zbyt ostro, ale przypomniałem sobie tragedię, jaka wydarzyła się w Dolinie5SP około 5 lat temu.
Wiosną tzn. w maju, gdy śniegi topniały wokół Wielkiego Stawu, znaleziono ciała dwojga młodych ludzi, studentów, których szukano od późnej jesieni w całych Tatrach i daleko poza nimi w dwu krajach.
B. głośna była wtedy ta sprawa.
Snuto różne domysły jak do tego doszło, skąd się tam wzięli, jakie mieli przygotowanie górskie i wyposażenie.
Zostały nam tylko przypuszczenia, bo całą tajemnicę zabrali ze sobą.
Faktem jest, że nie odnotowano ich w żadnym okolicznym schronisku i to, że gdy zanikły kontakty z nimi, była w Tatrach kilkudobowa fatalna pogoda, zwłaszcza intensywne śnieżyce.
Nikogo, także rodzin nie powiadomili o zamiarach i trasach.
Toteż i nie szukano ich w Piątce.
cdn.
24-06-2014
Piotrek K
barthezF w ciekawym temacie zamiesczasz swoje "ogłoszenie" :D zachęcająco :)
24-06-2014
Dariusz K (darkar1966@gmail.com)
Często wracałem ze szlaków samotnie nocą. Tak tez było i tej nocy. Na Granatach oglądałem zachód słońca i wracając w okolicach Polany Jaworzynka minąłem dwa niedźwiedzie. Niesamowite wrażenie zrobiły na mnie ich świecące olbrzymie oczy. Aż do Kuźnic nerwowo oglądałem się za siebie.
Od tego wydarzenia, zmieniam swoje zwyczaje i już nigdy nocą samotnie nie będę przemierzal szlaków.
Dodam z autopsji, ze cała Orla jest do przejścia - jedyne problematyczne miejsce jest na Honoratce: czapa śnieżna pokrywająca łańcuchy. Drugie miejsce to żleb przy Buczynowej Przełęczy - na całej wysokości pokryty śniegiem.
Z kolei Rysy aż do Grzedy w śniegu, ale same łańcuchy odkryte, z dwoma małymi wyjątkami.
Polecam wypożyczenie sprzętu w schronie - oszczędzi nam stresu.
Za to Kościelec jest zupełnie bez śniegu.
Życzę bezpiecznych przejść i pozdrawiam
24-06-2014
barthezF
W dniach 01.07 - 03.07 wybieramy się z kolegami(ok. 20 lat każdy). Chętnie połączymy siły z jakimiś dziewczynami, żeby było sympatyczniej. O szczegóły trasy, itd. pytania można kierować na maila: barthez106@wp.pl
Polecamy się :)
30-05-2014
Piotrek K
Wiele lekkomyślnych zachowań bierze sie po prostu z ludzkiej niewiedzy.Tak było też i ze mna:)Dopiero trzy lata temu byłem pierwszy raz samodzielnie na tatrzańskiej wycieczce( nie licze szkolnych wycieczek) Byłem pomysłodawca ,organizatorem i kierownikiem:) wycieczki( 5 osób ze mną) .Nie mając zielonego pojecia o gorach zaplanowałem trasę Kuznice-hala kondratowa -giewont-kopa kondracka i dalej grania na kasprowy.Trafiliśmy na niezła pogodę .gorąco ale wyżej niezle wiało.Pierwszego dnia "zdobylismy "Nosal,w połowie drogi brakło mi wody ,postanowiłem ze nastepnego dnia wezme niezły zapas:)Było tak gorąco ze nikt nie pomyslał zeby zabrac jakies ubrania-w koszulkach i krótkich spodeneczkach wyruszylismy w drogę ,Jedynie ja zapobiegliwie wziołem sweterek w którym pozniej cały czas szła moja dziewczyna.Na grani niezle wiało ,momentami aż spychało człowieka ...ale doszlismy cali .Teraz wiem czym to mogło grozic w razie burzy,naglej zmiany pogody...Kolezanka tylko nabawiła sie zapalenia krtani po tym.A ja dotargałem ze sobą na kasprowy prawie cztery butelki wody mineralnej które myślałem ze wypije :D
29-05-2014
Dariusz K
To i ja Wacławie również dołożę swoje jedno spostrzeżenie.
Ostatnio idą Orlą Percią trafiłem na burzę. Oczywiście, zaszyłem się poniżej grani z dala od łańcuchów i cieków wodnych, przysiadając na plecaku. Zrobiło też tak kilka innych osób i oddaleni od siebie czekaliśmy, aż burza bezpiecznie odejdzie.
Ale dwóch młodych mężczyzn nie usłuchało mojej rady, żeby nie wychodzić na otwartą grań.
Widziałem jak stanęli nonszalancko tworząc ze swojego ciała najwyższe punkty w promieniu kilkuset metrów i niczym nie zrażeni podziwiali jak dookoła waliły pioruny, wykonując zdjęcia…
Tym razem przeżyli…
To oni uwiecznili burzę na fotach, a nie burza uwieczniła ich nekrologi na tatrzańskiej turni.
19-05-2014
Wacław
Wspomniałem o takich dwu nieodosobnionych przypadkach, bo składają się one na większą całość.
Nieznajomość gór i obecnych tatrzańskich realiów jest niestety zjawiskiem o wiele za częstym. Wejście tam traktowane jest jak spacer do pobliski parku miejskiego.
Do tego brak przyzwoitej mapy, nieznajomość regulaminu TPN, brak zainteresowania niezbędnymi informacjami i komunikatami, choćby na stronach TPN i TOPR, nie mówiąc o licznych portalach górskich.
Psy "przemycane" to kolejne, coraz częściej widywane obrazki.
Ot, taki przykład. Przeszedłem w początkach maja zamkniętym szlakiem z Dol. Tomanowej do Chudej Turni w drodze na Ciemniak. Trochę z ciekawości, by sprawdzić trudności. W dwie strony minęło mnie ponad 20 turystów. W końcówce można się było zagubić na polach śnieżnych, które pokrywały skutecznie ścieżkę.
Prawie nikt z indagowanych nie wiedział o zimowym zamknięciu tej trasy.
Podobnie było na czerwonym szlaku od Grzybowca pod Giewont.
Strona: < poprzednia | 1 | 2 | następna >