Forum
Dyskusja na temat
17-10-2014
Jacek Balázs (jacek.balazs@gmail.com)
Mam kijki od dłuższego czasu, zawsze w bocznej kieszeni plecaka, a używam sporadycznie, gdy po śniegu śmigam. Chyba czas się przekonać i zacząć korzystać z nich częściej, np na dłuższych podejściach i w Tatrach Zachodnich. Mam wrażenie że za mało je "wietrzę". Z innej strony, nie byłem w stanie na tyle chcieć je wyciągać, żeby korzystać z nich w czasie ciężkich przejść Chochołowska - Żarska Chata i z powrotem.
15-10-2014
renia (remagasz@wp.pl)
długo nie mogłam się przekonać do kijków, nawet trochę śmieszyło mnie jak widziałam je u innych, ale to było dawno i nieprawda, raz się przełamałam i teraz nie wyobrażam sobie chodzenia bez nich, zwłaszcza po długich trasach charakterystycznych dla Zachodnich, w skale po prostu je skracam i używam czasem do podpierania a gdy nie są przydatne chowam do plecaka, bardzo odciążają stawy, kędzior - warto spróbować :)
14-10-2014
kędzior (cantyousee@wp.pl)
...hej...ja zawsze w Zachodnich dostaję bardziej w tyłek niż w Wysokich... mam słabą kondycję,w dodatku palę i popijam ale w Wysokich więcej używam rąk odciążając nogi,szybciej zdobywa się wysokość z mniejszym nakładem zdobytych kilometrów więc mi osobiście jest łatwiej... Tatry Zachodnie są piękne ale bardziej dają mi popalić... Muszę kiedyś spróbować z kijkami bo to odciąża i to bardzo...chyba... :)
06-10-2014
renia (remagasz@wp.pl)
dla mnie na pewno bardziej męczące i dające w kość nogom są trasy typowe dla Tatr Zachodnich i chodzenie "góra-dół", zgadzam się z Wacławem, że w Tatrach Wysokich są zupełnie inne obciążenia, techniczne i częściowo kondycyjne, w Zachodnich (pomijając Orlą Perć Tatr Zachodnich) jednak kondycyjne i obciążające bardzo mięśnie, dlatego pozornie łatwiejsze Zachodnie potrafią bardziej zmęczyć niż Wysokie
06-10-2014
Wacław
...o zmęczeniu ale w nieco innych kategoriach.
Tatry Zachodnie jako znacznie niższe od Wysokich, wybierane są przez część turystów jako łatwiejsze, mniej męczące. A tymczasem wysiłek zależy głównie od pokonanej wysokości czyli zaplanowanej i przebytej trasy. /Nie biorąc pod uwagę utrudnień technicznych/.
W czasie ostatniej wrześniowej wycieczki ja i moi partnerzy Jacek i Michał, pokonywaliśmy dwukrotnie grań głowną z pełnym obciążeniem, trasami od Chochołowskiej do Żarskiej Chaty. Oni przez Zabrat i Prz. Smutną, ja przez Wołowiec i Dol. Jamnicką. Pod górę łącznie 1600- 1700 m. Po dwa podejścia.
Zatem mniej wysiłkowe byłoby przejście z plecakami od Palenicy Biał. do Popradzkiejgo Schroniska, bo "tylko" 1500 m. pod górkę !
Powrót na polską stronę był teoretycznie łatwiejszy, gdyż suma wzniesień ponad 250 m. niższa, bo Żarska Chata jest znacznie wyżej niż Siwa Polana.
03-06-2013
GP
Sam na sobie przekonałem się o pomocniczości kijków, początkowo samemu pojawiał mi się uśmiech na twarzy spotykając turystów z kijami, wydawało mi się to zbyteczne do momentu zakupienia i sprawdzenia ich w trasie. Natomiast co do Twoich statystyk - będąc kilkakrotnie w Pieninach i Beskidzie Sądeckim to ok. 3% turystów ich używa, fakt, góry mniejsze, ale momentami wysiłek dosyć duży.
01-06-2013
Wacław
Ja też coraz bardziej się męczę, więc w w piątek podczas weekendu, zaraz po święcie Bożego Ciała doszedłem tylko do Cz. Stawu pod Kościelcem, wchodząc tam przez Skupniów Upłaz, schodząc Jaworzynką.
Ruch był duży, bo słoneczko przeplatało się z chmurami.
Po drodze zrobiłem sobie doraźnie wyszukaną statystykę turystów pod kątem "nie męczenia się" w Tatrach. Obok mnie przwinęło się około 500 osób.
I takie fakty: Wśród wchodzących na przełęcz między Kopami /czyli głównie do Murowańca/, tylko do 10% turystów miało ze sobą kijki trekingowe, rzadziej narciarskie.
Na odcinku od Murowańca do Czarnego Stawu ilość "kijkarzy" wzrosła prawie do 40%. Ale już wsród tych, co postanowili wejść na Karb, z kijkami wybrało się około 60%. Weszło tam przy mnie ok. 80 osób. W stronę Zmarzłego Stawu, może i wyżej ruch był minimalny. Przez 1 godz. obserwacji koło południa tylko 12 osób, wśród nich dwie nie miały co trzymać w ręku. Czyli ok. 80%! Rachunek b. prowizoryczny, bo zbyt krótki i bez kartki i ołówka.
Wnioski chyba takie:
Kijki są pomocne, upowszechniają się w Tatrach, wspomagają zmęczone nogi. Bardziej doceniane przez, powiedzmy, doświadczonych. Nie tylko starszych i dziadków. Jeszcze kilkanaście lat temu nie byłoby co liczyć, bo to "dziwactwo" dopiero raczkowało.
... prawdę mówiąc, akurat tego dnia zapomniałem wziąć kijki, wynik by się poprawił.
12-05-2013
Wacław
Przypadkowo rzuciłem okiem na ten temat i własne wpisy o młodym Niemcu, co "miał szczęście" pod Rysami.
Pisałem o tym fakcie zaraz po jego znalezieniu i dowiezieniu do Oddziału Ratunkowego na Kamieńcu. Opierałem się na wstępnych przypuszczeniach snutych przez służby ratownicze.
Prawda wyglądała jeszcze gorzej: -turysta miał górskie doświadczenie, wybrał się na Rysy z MO wcześnie, krótko po południu doszedł ponad łańcuchy, czyli tuż pod szczytem stracił równowagę i spadł kilkanaście m. do tzw. rysy, łamiąc nogę. Zginęły mu także wtedy kijki.
Kilkanaście godzin zatem schodził stamtąd do schroniska. Łatwo przeliczyć:
2-3. na minutę Czołgał się. Tym bardziej świadczy to o jego determinacji i uporze. A moje dywagacje o nieodpowiedzialności były nie do końca uprawnione.
10-11-2012
Anonim 2
TOPR dokonał swoistego podliczenia ofiar Tatr za minione 12 m-cy.
Łącznie w Polskie Tatry weszło 21 osób, którym zabrakło szczęścia, rozwagi, rozsądku, mieli pecha... ?
Wykaz nie obejmuje kilkorga obcokrajowców, oni też powiększają listę ofiar.
W tym nekrologu są taternicy, przewodnik tatrz, alpinistka, narciarze górscy i co chyba łatwiej zrozumieć - "zwykli" turyści.
patrz: http://topr.pl/index.php?...=533&Itemid=137
10-11-2012
Wacław
c.d. poprzedniego wpisu.
Niemiec jest szczęściarzem i nie powiększył liczby tegorocznych ofiar Rysów.
Następne wycieczki będzie planował rozsądniej.
Lubię się wdawać w dyskusje na forum, ale nieraz mam wątpliwości, czy nie radzę zbyt optymistycznie, nieraz do końca nie wiedząc, kiedy dana osoba chce wyjść w góry i czy dostosuje się do warunków.
Trasa letnia, taka "bułka z masłem" teraz czy zimą może być trudna, niebezpieczna, nie do przejścia. Zaczynając od Nosala, przez Świstówkę Roztocką, Ścieżkę nad Reglami od strony Kalatówek, o innych nie wspominając.
Większość z nas chodzenia po górach nie traktuje ambicjonalnie.
Raczej w kategoriach przyjemnościowo-estetycznych.
Nie ma dla mnie takiej opcji - wejść za wszelką cenę.
Lepiej poniechać i ...powtórzyć, niż dodawać zbędnej roboty ratownikom.
Pozdrawiam rozsądnych !
10-11-2012
Wacław
W środę 7.XI wydarzył się szczególny wypadek. Miał miejsce w rejonie Buli pod Rysami. Młody Niemiec samotnie tam się wybrał i fatalnie złamał nogę w kostce, otwarte złamanie, kość przebiła skórzany but.
Warunki turyst. były skrajnie trudne, śnieg, zlodowacenie, brak widoczności, góry opustoszałe.
Gość chyba po Alpach nie chodził, może zlekceważył jakieś tam Tatry, Rysy, wybrał się bez latarki, kijków, komórki, ...i wyobraźni, nikomu nie zostawił informacji, gdzie idzie, toteż nikt go nie szukał ..
Doczołgał się do 6 rano w czwartek do schroniska nad MO i byłby to koniec epopei. Po ciemku, z okropnym zapewne bólem, bez nadziei na rychłą pomoc, góry były puste ! Ot, kilkanaście godzin tylko.
Pomimo głupoty, jaką się wykazał podejmując tak lekkomyślną decyzję, pełny szacunek dla uporu, wytrwałości i konsekwencji w ratowaniu życia. cdn.
04-07-2011
Wacław
A może i wygrać z bojaźnią i niepewnością?
Często w info, bądź w dyskusjach o szlakach tatrzańskich , przy określaniu ich charakteru, padają przeciwstawne określenia typu antonimów: trudna- łatwa, ciężka - lekka, rekreacyjna-niebezpieczna itp. Także często długa,/nudna?/ - krótka, w kontekście czasu niezbędnego do jej przebycia. Po przejściu kilku /co najmniej./ tras górskich, tak odmiennie scharakteryzowanych /w różnych przewodnikach, portalach, na mapach itp/ - nabieramy do takich ocen dystansu, bo zaczynamy posługiwać się własnymi osądami. Autorom tych ściągawek i podpowiedzi, zwłaszcza w forach internetowych, należy wybaczyć, bo na ogół starali się być wobec okoliczności przyrody obiektywni, ale nie łatwo pozbyć się osobistych, z natury rzeczy subiektywnych odczuć. Trasy są takie same**, to my jesteśmy różni i każdy je inaczej odbiera. Dlatego, zamiast się motywować wyczytanymi bądź zasłyszanymi opiniami, trzeba to sprawdzić na sobie, na wszelki wypadek, gdy sami sobie nie ufamy, a może nie mieliśmy się gdzie sprawdzić, zaczynając - OD TYCH NAJŁATWIEJSZYCH.!
**ale nie te same w różnych warunkach i porach roku!
01-08-2010
kędzior (cantyousee@wp.pl)
Również wolę wchodzić bardzo stromo i schodzić w miarę łagodnie. Pionowe schodzenie jest bardzo niebezpieczne i na prawdę nie zdrowe chociaż ja np. uszkodziłem kolano przy łagodnym zejściu więc nie ma reguły. Osobiście wolę włożyć sporo wysiłku w zdobycie celu mojej wędrówki, gdy schodzę delektuję się widokami i odpoczywam....pozdrawiam zapaleńców! :)
31-07-2010
maatex (maatex@o2.pl)
Ja myśle dokładnie tak samo. Dla mnie lepiej wybrać bardziej strome podejście ale za to łagodniejsze zejście. Może dlatego że łatwiej wspiąć się na wyższy próg skalny niż z niego zejść. A może dlatego że wole mieć trudniejszą część trasy gdy jestem w pełni sił. Jednak znam też osoby ktore wolą planować trasy zupełnie na odwrót
30-07-2010
dorota
Duży wysiłek, który trzeba włożyć w przejście ambitniejszych tras tatrzańskich, znany jest nam dobrze. Stąd też wiele pytań w forum przy trasach dotyczy kierunku marszu /lepiej wchodzić czy schodzić?/. Mówię to takich ścieżkach, gdzie mamy alternatywę.
Moim zdaniem nie ma jednoznacznego rozwiązania i dużo zależy od własnych preferencji.
Ja wolę wchodzić ostrymi podejściami a schodzić łagodniejszymi, czyli w praktyce na Krzyżne i Szpiglas z "piątki", Zawrat z Gąsienicowej, Ornak z Iwaniackiej itp. Taki kierunek preferują też osoby, które nie dowierzają swoim słabym kolanom. Co o tym sądzicie?