Serwis www.tatry.info.pl używa plików cookie
Korzystanie z witryny oznacza, że wyrażasz zgodę na zapisywanie plików cookie na swoim urządzeniu (dysku) w zależności od konfiguracji Twojej przeglądarki internetowej.

Społeczność tatrzańska

Czerwona Ławka (2352m.) – opis szlaku

Zbliża się powoli sezon na letnie wędrówki, wielu z Nas będzie podejmować decyzję: „gdzie tym razem?”
Może moje sugestie pomogą komuś zdecydować się, na nie mniej atrakcyjną, słowacką stronę. Sam miałem taki dylemat, po przejściu wszystkich szlaków w Polskich Wysokich, zastanawiałem się co jeszcze można zobaczyć w naszych przepięknych Tatrach…
Pierwszy wybór padł na Czerwoną Ławkę.
Motywował mnie klimat tego szlaku. Z jednej strony - jego ekspozycyjny charakter i zmieniający się często krajobraz, a z drugiej – stosunkowo krótki czas na jego pokonanie.
Jedynymi wątpliwościami były: opinie o jego trudności - że jest to najtrudniejszy (według Słowaków) znakowany szlak w całych Tatrach (jak się w praktyce okazało, było to stanowczo przesadzone).

Już wstępnie założyłem, że będę każdorazowo wracał do mojej kwatery w Zakopanym.
Zacząłem od wykupienia tygodniowego ubezpieczenia w stoisku „Stramy” pod Nosalem, można też na Krupówkach przy poczcie – koszt około 3 zł za dzień.

Wyznaczyłem sobie również inne szlaki, które też udało mi się przejść: 1.Bystry Przechód, 2.Polski Grzebień, Małą Wysoką i powrót przez Rohatkę, 3.Koprowy Wierch, 4.Rysy ze słowackiej strony na polską (wspólnie z Wacławem, z tego portalu, którego serdecznie w tym miejscu pozdrawiam).

Idealnym dla mnie rozwiązaniem były połączenia „Stramy” – linie autobusowe Polska-Słowacja. Odjazdy spod D.A. o 6:15, 7:15, z kolei powrót ze Starego Smokowca: 17:10, 18:10 i 19:10.

Zgodnie z planem 28.08.2012r. pierwszym autobusem wyruszam z Zakopanego do Starego Smokowca (20zł., 60km.). Zazwyczaj jeździło od 5- ciu do 10-ciu osób, kilka wsiadało jeszcze po drodze. Natomiast w drodze powrotnej było 2-a, a niekiedy 3-y razy więcej. Nigdy się nie zdarzyło, żeby był problem ze znalezieniem wolnego miejsca.

W Smokowcu jestem o 7:40. Żeby zaoszczędzić trochę czasu wjeżdżam z dużym komfortem na Hrebienok kolejką – wykorzystując też to, że przy kasie zgromadziło się tylko kilku ludzi. Ogólnie rzecz biorąc nie ma porównania, do niewyobrażalnego wręcz tłoku na Kasprowy. Bilet można wykupić w obie strony (czas przejazdu – nieograniczony, do wykorzystania przez cały dzień).

Następnie Magistralą (czerwony szlak), bardzo wygodna i przestronna trasa, która najpierw doprowadza mnie do Schroniska Zamkowskiego. Wcześniej zaliczam pierwsze atrakcyjne miejsce - przechodzę kładką obok Vodopadu Studeneho Potoka.

Od Zamkowskiego już wyłącznie zielonym szlakiem, przez Dolinę Zimnej Wody, zaczynam coraz bardziej piąć się w górę, aż podochodzę pod próg Doliny Pięciu Stawów Spiskich.

Teraz zaczyna się dość mozolne, jednostajne podejście zakosami.
Rekompensatą są kolejne cudowne widoki; za plecami zielona Dolina Małej Zimnej Wody, po prawej kaskada spływająca u podnóża Łomnickiej Grani, po lewej Pośrednia Grań i Żółta Ściana, której kontrastujący cień robi niesamowite wrażenie w trakcie wyjątkowo słonecznego dnia, a taki właśnie mi dziś dopisał.

Mijam w tym miejscu nosicza (nader częsty widok na szlakach słowackich), z którym chwilkę rozmawiam. Okazuje się, że ma na plecach obecnie 62kg i trasę do schroniska Tery`ego pokonuję z ładunkami trzy razy w tygodniu.

Za jednym z zakrętów dostrzegam już, nowoczesny kształt wspomnianego schroniska.

Na miejscu nie ma jakiegoś hałaśliwego tłumu, w przeciwieństwie do podobnych miejsc w Moko, czy w Dolinie 5-iu Stawów Polskich.
Naliczam tu - w całej Dolinie Pięciu Stawów Spiskich - niespełna 30 osób kontemplujących w ciszy, wyjątkowo urokliwe otoczenie.

Bardzo dostojny klimat otaczających wysokich szczytów, a w dole liczne stawy wśród wielkich, płaskich kamiennych płyt.

Tu podzielę się moją dodatkową obserwacją. Nie lubię porównań, ale wnioski same domagają się, żeby je naświetlić. Mianowicie; na słowackich szlakach panuje cisza i czystość. Żadnych plastikowych butelek, puszek po piwie i hałasu. Jedynie co, niestety bardzo mnie irytowało, to wyrzucane masowo chusteczki higieniczne – nie wiem jak to tłumaczyć? Rozumiem, że po pierwszym intensywnym deszczu nie pozostanie po nich ślad, ale niesmak psucia harmonii pozostaje…

Raptem pochodziłem tydzień po tej stronie, może to co piszę nie jest do końca obiektywne, ale nie spotkałem tu ani jednego, podkreślającego swoją obecność protekcjonalną, głośną mową „turysty” (chyba wiecie, jakiego pokroju ludzi mam na myśli…).
To jest kolejny znaczący argument, dla tych, którzy w górach poszukują niezmąconej ciszy i wytchnienia.

Wracając do tematu, to od tego miejsca zaczyna się najlepsze.

Idąc dalej, zostawiam za plecami Stawy Spiskie, warto jednak jeszcze raz przystanąć, żeby ponownie nasycić wzrok przepiękną panoramą.

Dodatkowo wyraźnie dostrzegam na Łomnicy, lśniące w słońcu obserwatorium astronomiczne (w kadrze pierwszy szczyt po prawej).

Po obniżeniu się szlaku w głąb Lodowej Dolinki dochodzę do rozwidlenia szlaków; w prawo zielony pnie się zakosami po piarżystym źlebie do Lodowej Przełęczy.

Ja natomiast żółtym, podchodzę obsypującą się wąską ścieżką, pod ścianę Małego Lodowego.

W górze widoczne jest siodło Czerwonej Ławki, szlak na przełęcz prowadzony jest po prawej stronie piargu i pnie się ścianą Małego Lodowego Szczytu.

Tu zaczynają się pierwsze łańcuchy i ku mojemu rozczarowaniu i zaskoczeniu olbrzymie zatory.

Nic nie zapowiadało takiego scenariusza, bo szlak był niemal pusty do tego momentu.
Na szczęście skała jest bardzo dobrze urzeźbiona i bez problemów można wchodzić mijając osoby poruszające się za pomocą łańcuchów.

Tak pokonałem prawie cały szlak - jedynie na samym dole skorzystałem ze sztucznych ułatwień – co zaprzecza opiniom o wyjątkowych trudnościach tego szlaku.

Pod samym siodłem jest wąski trawers, gdzie już raczej nie można nikogo wyminąć i należy cierpliwie zaczekać na swoją kolej.

Moim zdaniem trudniej jest wejść Zawratowym Żlebem, nie wspominając już o licznych miejscach na Orlej, czy na Mięguszowieckiej PpCh.

Na samej przełęczy, niestety, trudno było wśród tego tłumu o skrawek wolnego miejsca, żeby usiąść i podziwiać widoki.

Znalazłem sobie chwilowo taki azyl wdrapując się trochę wyżej po ścianie, zatrzymując się na małym, bardzo niewygodnym uskoku.

Natomiast samo zejście nie nastręcza już żadnych trudności.

Na samej górze tylko kilka łańcuchów w miejscu gdzie szlak mocno się obsypuje.

Kilkanaście metrów poniżej, pojawia się już wiele dogodnych miejsc na odpoczynek. Tylko perspektywa, chyba już nie tak atrakcyjna, ale za to znacznie różniąca się od poprzedniej.

Gdy jednak zejdzie się do Doliny Staroleśnej robi się z każdą chwilą coraz bardziej cudownie.

Emocji i doznań dostarczają, kolejne widoki licznych stawów, najpierw wśród rumowisk skalnych, a następnie wśród zieleni (przed samą Zbójnicką Chatą).

Wielkie wrażenie robi na mnie też Zbójnickie Korycisko, gdy spogląda się na nie z wysokości Siwych Stawów - jakby w wyniku niewyobrażalnego wstrząsu zapadła się ziemia i teraz to miejsce trzeba obejść, żeby dojść do Zbójnickiego Schroniska.

Dostrzegam dach Zbójnickiego Schroniska.

Dalej, niebieskim szlakiem, do Magistrali i na Hrebienok (jestem o 16:30) i kolejką do Starego Smokowca. Autobusem o 17:10 wracam szczęśliwy, po udanym dniu, do Zakopanego.

Trzeba mieć na uwadze fakt, że szlak jest jednokierunkowy, od Schroniska Ter`ego do Zbójnickiej Chaty. Przy łańcuchach tworzą się zatory, z kolei ich stan techniczny pozostawia wiele do życzenia.
Zwróćcie uwagę na ich zakotwiczenie, na samym szczycie przełęczy (zamieściłem zdjęcie)…

Szlak jest jak najbardziej godny polecenia dla osób, obytych ze sztucznymi ułatwieniami i niewrażliwymi na ekspozycję.

Pozdrawiam Wszystkich miłośników Tatr i życzę w nowym sezonie udanych wyrypów.


Opis szlaku dedykuję Wacławowi – za udzielone zachęty i mobilizację do sporządzenia tego opisu.

Właściciel serwisu www.tatry.info.pl nie ponosi odpowiedzialności za treści prezentowane na tej stronie.
Wyłączną odpowiedzialność za prezentowane na tej stronie informacje ponoszą użytkownicy społeczności.